Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VII.djvu/079

Ta strona została przepisana.
Jenialkiewicz.

Na masz. (Daje mu duży list o kilku pieczęciach. Karol chcąc odebrać wypuszcza księgę z pod prawéj ręki — Jenialkiewicz odskakuje; Karol chcąc chwycić księgę, wypuszcza drugą z pod lewéj ręki pod nogi Dolskiego, który w tył odskakuje.) Cóż to?.. księgi i ty razem?

Karol.

Chciałem poszukać, ale wolę spytać się wujaszka, czy Miczałkowska Katarzyna...

Jenialkiewicz.

Pst!.. Wiesz, że tylko w poniedziałek podobne zapytania przyjmuję... i to na piśmie.

Karol.

Prawda, zapomniałem.

Jenialkiewicz.

Oto masz.

Karol.

To do mnie... ręka Wujaszka... (Chce rozpieczętować.)

Jenialkiewicz.

Hola!.. Jutro o jedenastej każesz założyć do bryczki bułane konie... weźmiesz ze sobą...

Matylda.

Panią Moczybłocką.

Jenialkiewicz (z nieukontentowaniem).

Nie. Antka Fujarę. — Pojedziesz na górny folwark, tam w przytomności ekonoma odpieczętujesz ten list... i podług zawartej w nim dyspozycyi postąpisz. (Pogląda po wszystkich, jakie to wrażenie zrobiło.) Co? hę?