Ta strona została przepisana.
Alfred.
Ale proszę cię... jeżeli masz co robić, nie uważaj na mnie, kończ, kończ ja zaczekam.
Dolski.
Można ci cygarem służyć? tu zapałki.
Alfred (rozciągając się na kanapie.)
Dobrze, dobrze — ty rób swoje.
Dolski.
Kiedy pozwalasz... (Siada z Telembeckim zawsze przy małym stoliku.) A jakże mogłeś Panie Telembecki takie świstki poprzywozić? Od czego tu zacząć? O la Boga!
Alfred (biorąc książkę).
Zamek na pograniczu. Wszak to przez autora Pamiętnika mojéj żony?
Dolski (rachując).
Dwadzieścia trzy... dwadzieścia trzy... tak... żony pamiętnika... trzydzieści...
Telembecki.
Zdaje mi się, że Wielmożny Pan tę pozycyę opuścił.
Dolski.
Być może. (Rachuje półgłosem — milczenie.)
Alfred.
Czytałeś?
Dolski.
Sto dwadzieścia... co?
Alfred.
Zamek na pograniczu?