Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VII.djvu/106

Ta strona została przepisana.
Dolski.

Dobrze.

P. Antoni.

Zgrzałem się, napiłem się wody i zaraz jak mnie nie ściśnie tu... tu...

Dolski (roztargniony pokazując po sobie).

Tak, tu.

P. Antoni.

Niżéj trochę... wyżéj... niżéj... tak, tu, tu... Ach co ja nie wycierpiałem! jak gdyby mi kiszki sznurem ściągano, rozumiesz?

Dolski.

Sznurem, rozumiem. — Teraz jesteś zdrów?

P. Antoni.

Nie zupełnie. — A wiesz, co mi pomogło? — zgadnij.

Dolski.

Jakże mogę zgadnąć?

P. Antoni.

Próbuj, próbuj.

Dolski.

O la Boga! Rumianek, bez...

P. Antoni.

Bagatela, proszę siedzieć... nie zgadłeś... daléj... daléj...

Dolski.

Nie wiém, nie wiém, nie zgadnę. (przechodząc zwolna w śpiew) Na honor nie zgadnę.

P. Antoni.

Więc ci powiém... uzdrowił mnie ogórek.