Tak koniec na teraz, ale jesteście zawsze z sobą nierozłączeni prawie.
Jakto nierozłączni? — Czyliż byłam z nim w téj studni, w której pluskał się do południa... A potém — powiadasz zawsze — bo tobie, która jesteś samym rozsądkiem wyjąwszy kiedy idzie o Dolskiego, wolno wszystko mówić — powiadasz, że jestem czasem szalona, wszak prawda?
Przynajmniéj starasz się czasem okazać taką.
Więc dobrze. Powiadasz także i na Karola, że on czasem szaleje... ale dla Boga, to byłaby z nas para strasząca... (śmieje się) I w samej rzeczy moglibyśmy we dwoje zaburzyć porządek socyalny... Ręczę, że nie danoby nam dyspensy... Karol i ja, wyśmienicie! Otóż sentyment w swéj własnéj osobie.
Och! Och! jakże to dobrze wyśmiać się tak serdecznie... kochana Matylda... Och! Och!.. Ale powiedz mi z czego my się śmieli?