Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VII.djvu/131

Ta strona została przepisana.
Leon.

Bardzo wierzę. O twoich zamiarach nie wiedziałem, ale gdybym był wiedział, nie byłbym ustąpił, powiém otwarcie. Ale ty wiedziałeś, że masz we mnie współzawodnika, a jednak nie tylko w niczém nie przeszkadzałeś, ale jeszcze pomódz mi chciałeś. (do rodzeństwa) Dawał mi pieniądze, których ja w napadzie sardonicznego humoru potrzebować mniemałem. Szanujcie go, bo na honor takich ludzi mało.

Aniela.

Kochany Leonie, cieszę się twojém szczęściem.

Matylda (cicho do Anieli).

A Dolski?

Aniela (podobnież).

Nie dba o to; ja ci powiadam.

Matylda.

A zatém (kłaniając się Leonowi) Pana Dyrektora.

Karol.

Cieszę się, że to szczęście ciebie a nie mnie spotkało.

Leon.

Dziękuję wam, dziękuję i wyznam otwarcie, że nigdy jeszcze w życiu nie byłem tak kontent.

Dolski.

Pozwólcie teraz Państwo, abym wam podziękował za chwile przyjemnie w tym domu spędzone. Pamięć tychże w sercu na zawsze zachowam. Pozwólcie zarazem polecić się waszéj lasce i najserdeczniéj pożegnać.