Winszuję Pani. — Ale czegóż się lękasz?..
Ach kochana, droga Pani... Byłam młoda... nierozważna... pisywałam do niego...
Aha!.. I on ma listy?
Niestety!
Przecież zwrotu nie odmówi.
Odmawia. — W jakim celu, nie wiem.. Że w nieszlachetnym, wątpić nie mogę. Wszystko każe mi się lękać, aby moje stanowisko w wielkim świecie jakiego uszczerbku nie doznało. Jestem przełożoną
czystego zjednoczenia moralnych Reformistek. Z urzędu więc nie mogłam być pobłażającą... musiałam
ostro karcić najmniejszą nierozważność młodzieży...
najlichsze usterki umiałam różnemi środkami wytaczać przed sąd opinii publicznéj... A teraz... teraz... O! mój Boże! któż mnie zasłoni od pocisków odwetu? Ach okropnie!.. Ja tego nie przeżyję.
Uspokój się Pani. Najpierwéj trzeba wiedzieć
czego żąda.
W tém właśnie żądam twojéj pomocy. Pan Baron
jest z nim w przyjaźni.