Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VII.djvu/190

Ta strona została przepisana.
Gdański.

Czekaj tam na mnie — teraz idź, idź!

(Julja wychodzi.)
Milder.

Albo jutro, ja tu... rozważ. (głośno) Nie będę dłużéj drogich chwil zajmował... (do Hermenegildy) Składam moje najgłębsze uszanowanie. (do Gdańskiego) A Panu tysiączne dzięki.

Gdański.

Nie ma jeszcze za co... Zaraz jadę i wkrótce Panu służyć będę; spodziewam się, że z pozwoleniem zabawienia tu dni kilka, z czego zapewnie i my korzystać będziemy... prawda kochanko?.. (Hermenegilda skłania głowę) Gdzie Pan mieszkasz?

Milder.

Proszę nie trudzić się do mnie, ja tu wstąpię wieczorem.

Gdański.

Co się zaś tyczy interesu względem sukcesyi... jest nieco mocno zawiły... nie będąc prawnikiem trudno radzić, jestem jednak zawsze na jego rozkazy.

Milder.

Do nóg upadam.(Odchodzi)

Gdański.

Uniżony sługa. (wracając ode drzwi) Słowa nie zrozumiałem.