Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VII.djvu/212

Ta strona została przepisana.
Florjan.

W całéj naszéj podróży ze Lwowa do Warszawy zdradzałeś mnie ciągle, utrzymywałeś w błędzie, rozdmuchiwałeś moje miłosne zapały... Robiłeś mi niby interesa u niéj... a tymczasem sam z nią zostajesz w tajemnych stosunkach.

Milder.

Z kim? Co? jak?

Florjan.

Pan bardzo dobrze rozumiesz o kim mówię, z tą która tu jest teraz u Pana... z moją wdową.

Milder.

Pan jesteś szalony.

Florjan.

Panie! ja się ożenić muszę. Panie, ja wdowy nie odstąpię — Panie, ja Pana ten to tego...

Milder (tym samym tonem).

Panie, idź Pan do djabła!

Florjan.

Do djabła?

Milder.

Do djabła.

Florjan.

Nie do djabła pójdę, ale do tego pokoju.

Milder (chwyta go za rękę i odtrąca na środek pokoju).

Czy w istocie oszalałeś, czy guza szukasz? Jakiém prawem nachodzisz pomieszkanie moje? Jakiém prawem śledzisz czynności moje? Mogłem dotychczas żartować, ale mogę w potrzebie i schody tobą przeliczyć.