Ta strona została przepisana.
Florjan (który w ciągu powyższéj mowy nie mógł znaleźć słowa i coraz głośniéj krzyczał: ten to tego tupając nogami).
Schody przeliczyć? Moją osobą. (do Gdańskiego) Jestem zagrożon.
Milder.
Łaskawy Panie Gdański chciej z łaski swojéj
uspokoić swego przyjaciela i wyprawić go ztąd jak
najprędzéj. Mam z tobą pomówić o ważnych rzeczach z polecenia Pana prezesa Tareckiego... I przykroby mi było, gdybym został przymuszony, dla niestracenia drogiego mi czasu, tego Pana przez okno
wyrzucić. Jak odejdzie, wrócę.
(Odchodzi w drzwi na prawo.)
SCENA V.
Florjan, Gdański.
Florjan.
Przez okno? (do Gdańskiego) Przez okno. Jestem obrażon.
Gdański.
Ale cóż i ty wyrabiasz do stu kaduków? Przed
dwoma godzinami oświadczasz mi, że chciałbyś ożenić się z Julją. Dajesz mi słowo, a teraz ścigasz
znowu jakąś wdowę.
Florjan.
Ach! Kasprze! Wszakże ona jest... (na stronie) mauczy suk... jak mówią... ten to tego... przykazała.
Gdański.
Fe, Florjanie, jesteś lekkomyślny, wstydź się.