Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VII.djvu/226

Ta strona została przepisana.

Trzymaj się tego silnie, jak pijany płota...
Lepsza pewność żelazna, niż nadzieja złota.
Kiedy ze wschodem słońca w tabakierkę puknę,
Tabaczki całym nosem na dzieńdobry smuknę,
Kiedy późniéj, zdrów, wesół, wezmę się do pracy:
Najprzód kawkę z bułeczką gładko zmiotę z tacy,
Potém kwiaty powącham... papugę poskrobię,
Potém z klapką na muchy popoluję sobie,
Kiedy nareszcie Panie, po chwili spoczynku
Zjem obiadek i potem drzymnę przy kominku
A cisza, cisza luba, w koło mnie osiędzie,
Pytam się — czy nam kiedy w raju lepiéj będzie.





SCENA II.
Pan Benet, Zdzisław.
Zdzisław (za sceną).

Fawor! Sa tu! do nogi!

Pan Benet.

Cóż to za wrzawa?

Zdzisław (za sceną).

Weź go do psiarni!.. Prędzéj!..

Pan Benet.

Cóż to? Głos Zdzisława.

(Zdzisław wchodzi — jego mowa prędka, ucinkowa. — Ruchy gorączkowe — śmiech przymuszony.)
Zdzisław (całując w ramię P. Beneta.)

Jak się masz stryju?

Pan Benet.

Witam.