Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VII.djvu/229

Ta strona została przepisana.
Pan Benet (p. k. m.).

Miałeś się żenić?

Zdzisław (zrywa się — Pan Benet wstaje niespokojny).

Ja się żenić miałem,
(Chodzi coraz prędzéj.)
Żenić się miałem! ja się żenić chciałem!

Pan Benet.

Wszakże z Pauliną byłeś zaręczony,
Z wychowanką mego brata.

Zdzisław (z głośnym wybuchem śmiechu — Pan Benet cofa się).

Z Pauliną?!.. Lepszéj nie znalazłbym żony...
Z Pauliną?.. Ja, ja?.. Ha! to dobre żarty.

(Chodzi, potém nagle staje przed stołem za który cofnął się Pan Benet)

Cóż stryj tak patrzy na stole oparty
Nie ściągając z dzwonka ręki?
Cóż to? masz mnie za warjata?

Pan Benet.

Żeś nie warjat, Bogu dzięki...
Ale wyznać się ośmielę:
Podobieństwa djable wiele!

Zdzisław.

Ha! tak. Zwykły wyrok świata.
Kto nie w nasze wszedł koleje,
Oczywiście ten szaleje.

Pan Benet.

Słuchaj Zdzisławie. — Zróbmy traktat mały.
Albo powściągnij szalone zapały
Jak na prawego Beneta przystoi
A słuchać będę, co twój mózg wyroi;
Albo jeżeli chcesz jak opętany
Krzyczeć i biegać od ściany do ściany,