Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VII.djvu/231

Ta strona została przepisana.
Pan Benet.

Pst! spokojnie.

Zdzisław (p. k. m.).

Téj miłości
Matka nie pochwala wcale.

Pan Benet.

Jak twoja.

Zdzisław.

Jak moja. Ale
Mimo wszelkich przeciwności
Kochasz się, kochasz szalenie...

Pan Benet (z oburzeniem i wzniośle)

Zaden z Benetow nie kocha szalenie.

Zdzisław.

Dajmy na to.

Pan Benet (p. k. m.)

Dajmy na to.

Zdzisław.

Ale o głupcze!.. Ty ufasz osobie...

Pan Benet.

Wiesz co Zdzisławie — mów lepiéj o sobie...
Jakoś łatwiéj ci uwierzę.

Zdzisław.

Zatém krótko, węzłowato
Całéj zbrodni opis zrobię.

Pan Benet.

Zbrodni?

Zdzisław.

Okropnéj!