Ta strona została przepisana.
Paulina (p. k. m. z przymusem).
W saméj rzeczy.
Pan Benet (do Pauliny).
Bardzo pięknie. (do Pułkownika) Nikt nie przeczy.
Pułkownik.
Mówią, że kto się ożeni
Ten się odmieni.
Otóż ja się ożeniłem
A na jotę nie zmieniłem.
Jak kulałem, tak kuleję,
Jak za młodu, tak w téj dobie,
Dmuchać w kaszę nie dam sobie.
Pan Benet.
Mogę zatém mieć nadzieję,
Że krew zimna, w każdéj sprawie,
Nie uległa żadnéj zmianie.
Pułkownik.
Ależ tu ciepło Mocanie.
Pan Benet.
Ach, ciepło.
Pułkownik.
Paulinko może
Chcesz co zmienić w twym ubiorze?
Idź moja lubko. — Zdzisławie,
Stryjance podaj rękę i wskaż drogę
Do jéj pokoju... bo ja już nie mogę.
(Zdzisław po krótkiém ociąganiu się, podaje rękę Paulinie. Odchodzą znacznie od siebie odwróceni, w drugie drzwi na lewo. — Pan Benet kręci się, zwracając jedno słowo do odchodzących a drugie do Pułkownika.)