Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VII.djvu/261

Ta strona została przepisana.

I do czegóż was zawiedzie?..
Nie, nie, nie, to być nie może.
Zdzisław chce jechać, niech jedzie.

Paulina (która nie słuchała).

Prawda, prawda, słuszne zdanie,
Zatém Zdzisław niech zostanie.

Pan Benet.

Jakto: zatém?.. Co to: zatém?
Tutaj „zatém“ miejsca nie ma.

Paulina.

Jesteś stryjem, jesteś bratem.
Drogi, dobry Panie Janie...
Usłuchają twojéj rady...
Czy widziałeś jaki blady?
On w rozpaczy... ja truchleję...
Nuż co złego mu się stanie?
Drogi, dobry Panie Janie
W tobie tylko mam nadzieję...
Nie odstępuj go i kroku,
Przez noc całą miej na oku,
Bo jakiebądź złe zdarzenie,
Na twoje padnie sumienie. (Odchodzi na lewo.)





SCENA XII.
Pan Benet (sam).

Na moje?.. moje sumienie?
(Rzucając się w krzesło.)
Fatum! — Nim kogut zapieje,
Trzeci Benet oszaleje.
(Po długiém milczeniu.)
Obudź się śpiochu, (szarpając siebie)