Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VII.djvu/273

Ta strona została przepisana.
Pan Benet.

Sens moralny wielkiéj wagi
W zapiskach moich umieszczę,
Ale dotąd nie wiem jeszcze
Za co ja, ja brałem plagi.

Pułkownik (ściskając go).

Przepraszam cię Jasiu drogi,
Ale dla twéj spokojności
Byłbyś zdradził na pół drogi.

Pan Benet.

Zbytek, zbytek przezorności.

Pułkownik.

Teraz spać — jutro Mocanie
Jak barana związać każę
I zawiozę przed ołtarze,
Niech się raz już koniec stanie.

Zdzisław.

Czemu nie dziś? — Jeszcze wcześnie.

Pan Benet.

Tylko północ.

Pułkownik.

Spać Mocanie!
A tymczasem żeń się we śnie.

Zdzisław (do Beneta).

Ależ Stryjaszku: Beatus qui tenet.

Pan Benet (kończąc).

Powiedział Pan Benet.
Ale wszyscy Benetowie
Jak jednéj matki synowie
Przy Boskiéj pomocy...