Zaraz, niech skończę. — Przed dziesięciu dniami poznałem inną Laurę.
A ha!..
Ale jaką!..
Rentującą się.
Sto procentu szczęścia przyniosłaby niezawodnie.
Jedném słowem, kochasz się.
Jak szalony. — I właśnie kiedy decydowałem
się, albo raczéj, kiedy na nic zdecydować się nie
mogłem, mój ojciec oświadcza mi, że termin nieszczęsnego układu nadszedł, że zjazd ma miejsce
w Poznaniu i że nie mogąc sam jechać wyprawia
ze mną swego buchhaltera, aby na dniu dzisiejszym
otrzymał podpis intercyzy albo odebrał wexel na
30.000 talarów, a to w razie, gdyby Panna Laura
Lita lub jéj opiekunowie, bo rodziców już niema,
wzbraniali się układowi zadość uczynić.
Jesteś więc pod opieką Pana buchhaltera?
Jak paka towarów. — Dopiero po obustronném podpisaniu intercyzy ta opieka ustaje i mam mieć wręczony pulares zawierający paszport i pewną