Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VII.djvu/282

Ta strona została przepisana.
Karol.

Zaraz, niech skończę. — Przed dziesięciu dniami poznałem inną Laurę.

Gustaw i Juliusz.

A ha!..

Karol.

Ale jaką!..

Juliusz.

Rentującą się.

Karol.

Sto procentu szczęścia przyniosłaby niezawodnie.

Juliusz.

Jedném słowem, kochasz się.

Karol.

Jak szalony. — I właśnie kiedy decydowałem się, albo raczéj, kiedy na nic zdecydować się nie mogłem, mój ojciec oświadcza mi, że termin nieszczęsnego układu nadszedł, że zjazd ma miejsce w Poznaniu i że nie mogąc sam jechać wyprawia ze mną swego buchhaltera, aby na dniu dzisiejszym otrzymał podpis intercyzy albo odebrał wexel na 30.000 talarów, a to w razie, gdyby Panna Laura Lita lub jéj opiekunowie, bo rodziców już niema, wzbraniali się układowi zadość uczynić.

Juliusz.

Jesteś więc pod opieką Pana buchhaltera?

Karol.

Jak paka towarów. — Dopiero po obustronném podpisaniu intercyzy ta opieka ustaje i mam mieć wręczony pulares zawierający paszport i pewną