Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VII.djvu/287

Ta strona została przepisana.

komubądź powiedział, co zrobić zamyślamy, mógłbyś nas mocno skompromitować.

Karol.

Ratujcie mnie, a daję wam słowo honoru, że was nigdy i nikomu nie wymienię.

Juliusz.

Chodźmy więc — do zobaczenia.

Gustaw.

Krew się leje, ona mdleje.

(Odchodzą.)


Karol (sam).

Gustaw szalony, ale Juliusz to rozsądek chodzący, temu mogą zaufać zupełnie... ale gdyby się udało zerwać z kuzynką... albo tylko zwłokę otrzymać... cóż daléj?.. Czyliż przez to ta, którą kocham, moją będzie? Czy mój Ojciec zezwoli kiedy?.. Mnie się zdaje... prawdę mówiąc, mnie się nic nie zdaje.





SCENA III.
Melchior, Laura, Anastazius, Karol, Jan.
(Anastazius w płóciennym płaszczu zwanym zwykle pudermantlem, mały, płaski, słomiany kapelusz, parasol i fajka na długim cybuchu w ręku. Za gośćmi służba wnosi ich rzeczy.)
Anastazius (do Jana).

Dom handlowy Wrocławski Lita & Compagnie tu w Hotelu pod Orłem w mieście Poznaniu, listem z 5go b. m. franco i erga Retourrecepisse wyexpedyowanym, a potem potwierdzonym telegramem na dzień dzisiejszy zamówił dwa pokoje.