Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VII.djvu/293

Ta strona została przepisana.
Melchior.

Patrzcie, ona mnie jeszcze służby uczyć będzie.

Laura.

Uczyć nie będę, ale pochwalić mogę. Wujaszku jesteś dobrym Pułkownikiem.

Melchior.

Dziękuję ci za pochwałę Naczelny Wodzu.

Laura.

Uważałam jak w kilku miejscach kazałeś niespodzianie garnizonowi wystąpić. Ostro, sprawiedliwie, szybko, energicznie, ja tak lubię.

Melchior.

Prawdziwie ja nie wiem, zkąd te panny teraz biorą ten rozum; ale niezawodnie mają go wiecéj niż ich prababki — jak tak pójdzie crcscendo strach by rządów świata nie zagarnęły.

Laura.

Możeby i lepiéj było.

Melchior.

Wszystkoby się wspierało na miłości...

Laura.

Na miłości bliźniego — alboż to źle?

Melchior (do wchodzącego Karola).

Zostań Pan tu, proszę, przy mojéj siostrzenicy; pójdę opatrzyć pomieszkanie confortable, englisch!

(Odchodzi.)