Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VII.djvu/316

Ta strona została przepisana.

Gdańska. Będziesz widział piękne kraje, sławne miasto. (do Anastazego) Daj mu pulares.

Karol (bierze pulares).

Niech i tak będzie. (Podpisuje.)

Juliusz.

No! wszystko skończone Bogu dzięki jak najlepiéj. Panie Karolu, do zobaczenia. — Panie Maczek, żegnam cię, bywaj mi zdrów.

(Anastazius całuje w rękę Juliusza, który go mocno ściska i ręką potrząsa — odchodzą z Gustawem ku drzwiom.)
Anastazius.

Aj!.. aj!.. (na stronie) Co za serdeczność!

Karol (odprowadzając).

Dziękuję wam, dziękuję.

Juliusz.

Pamiętaj, że nam dałeś słowo honoru nikomu nie powiedzieć, bo mógłbyś nam wielkim kłopotem odpłacić.

Karol.

Bądźcie spokojni. (Całuje Gustawa)

Anastazius.

O!.. no, narzeczona... uchodzi. (Karol całuje Juliusza) A!.. A!.. no ciotka... dozwolone ale niekoniecznie.

(Gustaw i Juliusz odchodzą w drzwi na lewo.)