Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VIII.djvu/032

Ta strona została przepisana.
Zosia.

Na to nie zezwolę.
Oddaj mu jego pracę... pierścionki dać wolę.
(Hryńko chowa pierścionki.)

Hryńko.

Dajcie pieniędzy, a dziś pójdę w obce kraje
I raz na zawsze, słowo honoru wam daję.

Szymon.

Tfy!

Hryńko.

To panno córeczko usługa nie mała.

Zosia.

Przynajmniéj aż do jutra... będę się starała...

Hryńko.

Dobrze, dwadzieścia bitych, w lasku, jutro rano...
A kto wié, może za to dam wam jakieś wiano.
Mogłem wprawdzie tu nie przyjść, bo szpekulacyja
Z wielkiemi osobami dziś mi się nawija;
Mogłem łatwo zarobić pięknego grosiwa,
Ale jakoś mi nie w smak... bo rzecz nieuczciwa.

Szymon (obracając się ku drzwiom).

Słucham. Przecie ktoś woła.

Hryńko (uciekając we drzwi ogrodowe).

Niech Panna pamięta.

Zosia (do Szymona).

Nie puszczaj tu nikogo.

Szymon.

Tak, mam strzedz natręta.