Ta strona została przepisana.
Michał (leniwie).
Nie mam czasu... gościom służę.
Zosia.
To ty Janie... proszę cię... jestem zmordowana,
A słabo mi się robi.
Jan.
Ja tu czekam Pana.
(Zosia obrzuca szyję chustką od nosa i wychodzi w drzwi na prawo.)
Michał.
Hę! Słabo jej się robi... omdlewa, usycha...
Jaka mi Księżna Pani, Zośka Bajdulicha.
(Śmieją się i mówią daléj po cichu.)
P. Szczekalska.
Trzy.
P. Hilary.
Cztery.
P. Szczekalska.
Trzy.
P. Hilary.
Cztery.
P. Szczekalska.
Trzy!.. Pan masz złe maniery.
P. Hilary.
A Pani jeszcze gorsze płacąc trzy za cztery.
(Grają daléj.)
Michał (do Jana).
Parniętam jakby dzisiaj, Pan wrócił do domu,
Z kim? z nią. Zkąd? z lasu. Więcéj nie mówił nikomu.
Umyta, ostrzyżona, do piekarni wzięta
Z razu boso, w koszulce pasała gąsięta;