Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VIII.djvu/040

Ta strona została przepisana.
P. Hilary (dając karty do zbierania).

Są ludzie, którzy wiedzą, co w świecie w obiegu,
Lubo wszyscy nie byli w Pilźnie na noclegu.

P. Szczekalska (zrywając się).

Pan mi chybiasz.

P. Hilary (z flegmą).

Przepraszam.

P. Szczekalska.

Nie gram z grubianami.
(odchodząc) Podzielcie się.

P. Hilary.

Ale czém? — słowem czy markami?

(P. Szczekalska idąc do środkowych drzwi gubi z torbeczki cukierki w kolorowych papierkach.)

To baba! jak dwa djabły i jeszcze coś z górą.

P. Zefiryn.

Jak się sposobność zdarzy wezmę ją na pióro.

P. Hilary.

Ale coś tu dziś wszystko idzie na zatokę....
Tace jakoś nie gęste... w zdrowiach widzę zwłokę...

P. Zefiryn.

Czasby i na wieczerzę.

P. Hilary.

Co to wszystko znaczy?

P. Zefiryn.

Arystokracya.

P. Hilary (odchodząc).

Chodźmy. — Ja myślę inaczéj.