Ta strona została przepisana.
Narcyz.
No no — cicho — dam zaraz, ale usiądź sobie.
Ot pogadajmy jeszcze.
Marek.
Nie, tego nie zrobię,
Raz, że.... a potém czas spać.
Narcyz.
Masz i łóżko moje.
Marek.
Jegomość widzę tchórzysz?
Narcyz.
Nie, ale się boję,
Bo dom na osobności, w domu żywéj duszy
Oprócz mnie i tego tam... a nuż zamki skruszy,
Nuż tu wpadnie...
Marek (śmiejąc się).
I zdusi.
Narcyz.
Jakoś strach mój wzrasta.
Marek.
No — reńszczaki...
Narcyz (daje i palec na ustach).
Ale cyt!..
Marek.
Wiem. Śpij Pan zdrów i basta.
(Odchodzi.)
(Narcyz odprowadza aż do drzwi, tam dom zamyka, wraca, bierze z pod stołu pod oknem karabin bez kurka i pałasz bez pochwy do pół złamany.)