Jestem ukrócon w prawach przyszłego małżonka,
Szczęściem, że się wstrzymało na zmianie pierścionka.
Nie dość wstydu zaślubiać jakąś Bajdulankę,
Trzebaż jeszcze w niej cierpieć skrybusa kochankę.
O! O!
To być nie może.
Tu nie ma wątpienia,
Ten protokół dokładny stan rzeczy ocenia,
Percypowani stróże, pachołki, lokaje,
Już żadnéj wątpliwości teraz nie zostaje.
Wzięta niegdyś ze śmiecia, niech śmiecie wymiata,
Niech ze szkodą familii, na zgorszenie świata,
Do majątku Morderskich praw sobie nie rości.
Co za śliczny exemplarz głupstwa i podłości.
Słuchaj no Zefirynie, tu burza za pasem,
Czy nie lepiéj cichaczem wymknąć się przed czasem.
Wymknąć się, wymknąć... całkiem zgadzam się w téj mierze,
Która strona zwycięży, z tą zrobim przymierze.
(Idą ku drzwiom.)
Ho, ho, panowie! proszę, proszę zostać z nami.
Całéj naszéj rozprawy będziecie świadkami,
Ja chcę, pragnę rozgłosu... ja drukiem ogłoszę.