Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VIII.djvu/098

Ta strona została przepisana.

Ileż to ja jak lalka bez woli i mocy,
Pół w tańcu, a pół w płaczu nie spędziłam nocy;
I sama, zawsze sama płakałam utraty
Ubóstwa, lecz wspólnego śród rodzinnéj chaty;
I oto w całym świecie ów cel pośmiewiska,
Na którego ułomność każdy klątwę ciska,
Ów stary Szymon...

P. Wacław.

Szymon?...

Zosia.

Jest podporą całą,
Jedynym przyjacielem, co mi niebo dało.
Przebacz Panie Wacławie ten wylew goryczy,
Nadal Bóg tylko jeden łzy moje policzy;
Ale twój szczery udział, twoje dobre słowa,
W sercu biedna sierota, jak swój skarb zachowa.

(Zosia ścisnąwszy rękę Wacława odchodzi — on długo patrzy za nią w zamyśleniu)





SCENA VI.
P. Wacław, P. Hilary, P. Zefiryn.
P. Hilary.

Powiedz Panie Wacławie, jaka twoja rada,
Co mnie przy tych zdarzeniach uczynić wypada?

P. Wacław.

Nie wierzysz oskarżeniu?

P. Hilary.

Ach, któż wierzyć może?!