Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VIII.djvu/107

Ta strona została przepisana.
Morderski.

Hę? — Ocet u mnie pijesz? — Cóż to za gadanie;
Czy guza szukasz?

Szymon (z uśmiechem).

Jaśnie Panie... Jaśnie Panie...
Ja dziękuję za służbę. (Kłania się ściskając kolano.)

Morderski.

Czyś zgłupiał waryacie?

Szymon (powtarzając ukłon).

Ja, dziękuję za służbę.

Morderski.

Idź spać stary gracie.

Szymon.

Prawda, żem już grat stary i dlatego właśnie...

Morderski.

Bałamucisz, idź spać! Marsz!

Szymon.

Nie tu Szymon zaśnie...
(z ukłonem) Ja dziękuję za służbę.

Morderski.

Ty? stary? Staremu?

Szymon.

Dziesięcioletni chłopak, sześćdziesiąt lat temu,
Wstąpiłem pod te stropy... niech je Pan Bóg strzeże...
Wyjąłem cię z kolebki... służyłem ci szczerze...
I ty łaskawy Panie nie szczędziłeś chleba...
Bóg zapłać, Bóg ci zapłać...