kilku, tu w Krzewinie, dziedzicznym swoim majątku — nie miał sposobności albo może i nie chciał poznać swojéj rodziny. Teraz zdaje się, że zmienił zdanie i przez gazety wezwał wszystkich imienia Zielskich, aby się do niego zjechali na 24 Czerwca. Rodzina nasza nieliczna składa się tylko z czterech członków, których pokrewieństwa między sobą trzebaby genealogicznie dochodzić. Pierwszą jest Pani Eufrozyna z Zielskich Zielska, która niechętnie raczyła względem ciebie przyjąć tytuł ciotki — drugą jesteś ty Pani, trzecim Stanisław Zielski, czwartym nakoniec tegoż samego imienia jest najuniżeńszy twój sługa Serafin. Łatwo więc pojąć, że tylko na nas dwoje liczyć można, aby nasz szanowny weteran chcący na wawrzynach w rodzinném kole spocząć, szczerą dziecięcą miłością otoczonym został.
Dlaczegóż Pan wykluczasz Pana Stanisława i Panią Eufrozynę?
Ja Stanisława kocham jako krewnego, kocham go jak chrześcianin bliźniego kochać powinien, ale z drugiéj strony sumienie nakazuje mi ochraniać sędziwą głowę naszego stryja, czyli dziada od wszelkiéj możliwéj zgryzoty.
Zgryzoty?
Pan Stanisław — niech to będzie ściśle między nami — jest człowiekiem bez wszelkich zasad moralności, jest przytém niepowściągniętym graczem;