Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VIII.djvu/165

Ta strona została przepisana.
P. Zielska.

Da przynajmniéj sposobność zerwania, otworzy ci furtkę, którą będziesz mógł się wymknąć.

Serafin.

Nie, nie, to nie uchodzi. — Jakaż to ta furtka?

P. Zielska.

Przedstawiłam jéj i zdaje mi się, że moje uwagi płonnemi nie zostały: że chcąc zachować swoją godność musi się zrzec danego sobie słowa, aby przez to zostawić tobie zupełną wolność działania w zmienionych teraz waszych stosunkach.

Serafin.

Ale właśnie z téj wolności korzystać mi nie wypada. Dorski kocha się, oświadczył się nawet, ależ ona, ona...

P. Zielska.

Jeżeli o to idzie, to możesz być spokojnym — kobiety między sobą zgadują się łatwo. Paulina spogląda na oficera z wielką uprzejmością.

Serafin (z udaném uczuciem).

To okropnie!

P. Zielska.

Jest i zazdrość! wstydź się.

Serafin.

Nie, nie zazdrość, ale w Paulinie znalazłem wszystkie przymioty, które szczęście zapewnić mogą; wyrzec się drogich nadziei nad moje siły — a jednak... jednak... O mój Boże, oświećże mnie co tu począć.

(Rzuca się w krzesło i zasłania sobie oczy.)