Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VIII.djvu/190

Ta strona została przepisana.
P. Zielska.

Ale ja z tém obeznana — nie boję się, tylko...

Dorski.

Pani Dobrodziejka raczyłaś mnie wezwać do siebie, słucham więc jej rozkazów.

P. Zielska.

Przystępuję do interesu, nie z taką jednak swobodą jakby się właściwie należało — ale łotr... podzielić się majątkiem!.. ten rozbójnik!.. ten...

Dorski.

Miałaś Pani Dobrodziejka przystąpić do interesu, słucham.

P. Zielska.

Przystępuję, proszę usiąść. (p. k. m.) Panie Dorski, Panie Dorski, Pan wiesz zapewne jak mocno kocham Paulinę — nie będąc jéj matką ani nawet opiekunką, mam poniekąd prawo zająć się jéj przyszłym losem.

Dorski.

Zdaje mi się, że jéj los w dobrém spoczywa ręku, kiedyś sama Pani raczyła mi go powierzyć.

P. Zielska.

Prawda, prawda, ale to była sprawa uczuciowa, a ja teraz chcę dotknąć materjalnéj. Panie Dorski, Paulina nie ma żadnego majątku.

Dorski.

Wiem o tém.

P. Zielska.

Zupełnie, zupełnie żadnego.