Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VIII.djvu/191

Ta strona została przepisana.
Dorski.

Słyszałem.

P. Zielska.

Teraz pozwól mi zapytać się, jako zastępującą miejsce matki i wypełniającą święty obowiązek: jaki majątek Pan Dorski może jéj ofiarować?

Dorski.

Bardzo szczupły, wyznać muszę, ale...

P. Zielska.

Bo widzisz Pan, miłość jest świętém uczuciem, które zawsze cenię nad miarę; (westchnienie) ale trzeba także przyznać, że w dalszym ciągu życia, gdzie tylko będzie sentyment na śniadanie, sentyment na obiad, sentyment na wieczerzę, kochankowie nie utyją.

Dorski.

Jeżeli dobrze zrozumiałem, boisz się Pani, abym Paulinę nie potrącił w nędzę.

P. Zielska.

Przynajmniéj w niedostatek.

Dorski.

Z tego względu możesz być Pani spokojną, kto ma chęć i sił pracować, dla tego świat stoi otworem.

P. Zielska.

Mówisz to Pan, jak mówią zwykle zakochani, ale rozsądek częstokroć inaczéj przemawiać powinien.

Dorski (z niecierpliwością).

Do czegoż to Pani ściągasz?

P. Zielska.

Niech teraz o Panu i Paulinie nie będzie mowy a pozwolę sobie powtórzyć zdarzenie, które dawniéj