Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VIII.djvu/210

Ta strona została przepisana.
Marski.

Mój Panie Kokoszkiewicz — wysłuchałem cierpliwie, bo chcę zostać dla godnéj twojéj osoby z nieodmienném poważaniem, ale zdaje mi się, że tych żartów dosyć i upraszać muszę o stanowczą odpowiedź.

Kokoszkiewicz.

Jaką odpowiedź?

Marski.

To już za wiele! ja prosiłem o rękę Panny Klary, czy Pan nie słyszałeś moich słów? więc powtarzam moją prośbę i czekam stanowczéj odpowiedzi — dasz Pan zezwolenie albo nie.

Kokoszkiewicz (cofając się).

Pan jesteś za gorący jak uważam.

Marski.

Mówię z najzimniejszą krwią.

Kokoszkiewicz.

Więc żądasz odpowiedzi, a gdy będzie Panu niepomyślną?

Marski.

Być nie może.

Kokoszkiewicz.

Bardzo może.

Marski (zbliżając się).

Więc Pan nie chcesz jako opiekun dać swojego zezwolenia?

Kokoszkiewicz (cofając się).

Tak to niby.

Marski.

Dlaczego proszę Pana?