Testamentem Kokoszkiewicza opiekunem twoim postanowił, ale kodycyl drżącą już ręką dopisał, a kodycyl jest téj osnowy: W razie gdyby córka moja chciała pójść za mąż wbrew woli opiekuna, natenczas po użyciu wszelkich możliwych uwag i przestróg, jeżeli te skutku nie osiągną, chcę aby mój majątek przeszedł na własność Pana Kaspra Kokoszkiewicza. O téj ostatniéj woli tylko opiekun i Jan Dowmund mają wiedzieć i dopiero w razie koniecznym ma być mojéj córce ogłoszona.
O majątek mi nie idzie, niech go sobie weźmie, ja chcę Klary.
Ależ Klara nie będzie chciała, aby mężowi nic nie przyniosła i nie widzę potrzeby przez nierozsądną porywczość wyrzekać się majątku.
Ale jakże mój ojciec mógł mi taką krzywdę wyrządzić?
Dla kilku przyczyn moja Klaro; najpierwéj, że zanadto cenił majątek ciężką pracą uzbierany, więc postawił jako stróża przed napaścią marnotrawców tego z przyjaciół, któremu w tym względzie mógł zupełnie zaufać; powtóre twój ojciec nie wiedział, że Kokoszkiewicz w tym czasie stracił żonę; była to godna osoba i byłaby ci pewnie najlepiéj miejsce matki zastąpiła. Nakoniec trzeba powiedzieć, że Kokoszkiewicz nie był takim, jakim jest teraz; nigdy wprawdzie nie miał wiele rozumu, ale teraz wzmo-