Ta strona została przepisana.
Kokoszkiewicz.
Znowu przytyk.
Dowmund.
I wiesz jaką ona wtenczas ostatnią mogłaby mieć nadzieję?
Kokoszkiewicz.
Naprzykład?
Dowmund.
Owdowieć jak najprędzéj.
Kokoszkiewicz.
A to koncept z kalendarza; dąb sto lat stać może, a ja silny jak dąb.
Dowmund.
Jak dąb... spruchniały.
Kokoszkiewicz.
Znowu próchno, kara Boska, co ja słyszeć muszę, ale nie dbam o przycinki, bo wiem że Klarusia miałaby raj ze mną — będzie miała domek ładny, ogródeczek, kwiateczki, będzie sobie haftować...
Dowmund (kończąc sens tym samym tonem).
Dla mężulka grzać w dzień rumianki, a kataplazmy w nocy.
Kokoszkiewicz.
Co rumianki! co kataplazmy! co ma grzać to moja rzecz i do tego nic nikomu.
Dowmund.
Ot starygo, miałbyś rozum, tobie myśleć o krzyżu nie o żonie.
Kokoszkiewicz.
Idź do djabła z taką mową, ja was wszystkich przeżyję.