Ta strona została przepisana.
Kokoszkiewicz.
Ach jakże mię te buty gniotą, niech ich piorun trzaśnie; muszę włożyć pantofle, nie za długo téż i wieczór będzie. Zuziu, co tam robisz?
Zuzia.
Nic.
Kokoszkiewicz.
Jak zwyczajnie, idź zamknij furtkę ogrodową kluczem, kłódką i zasuwą — potém zamkniesz dom, z domu już nie wyjdę.
SCENA VII.
Klara, Kokoszkiewicz.
Kokoszkiewicz.
Klaro, Klaruńciu, co to jest, twoje oczka zapłakane; jak cię widzę zasmuconą serce mi z żalu pęka, bo ja tobie jak najlepiéj życzę.
Klara.
Dziękuję za życzenia, nad któremi płakać muszę.
Kokoszkiewicz.
Musisz płakać?
Klara.
Marski mnie kocha, ja go kocham, on o rękę moją prosi, Pan odmawiasz zezwolenia jako opiekun; przyszły los mój targasz samowładnie, potém pytasz się dlaczego płaczę.
Kokoszkiewicz.
Jesteś jeszcze bardzo młodą, nie masz doświadczenia; twój opiekun wie lepiéj gdzie szczęście znaleźć można.