Ta strona została przepisana.
SCENA XI.
Ciż sami, Zuzia.
Zuzia.
O nieszczęście, o nieszczęście!
Kokoszkiewicz.
A co, jeszcze leży?
Zuzia.
Jak nie ma leżeć, kiedy nie żyje.
Kokoszkiewicz.
Nie żyje! na mój honor, ja chciałem tylko śrótem nastraszyć, drobniuteńkim.
Zuzia.
Drobnym, grubym, aleś go Pan zabił; ale co gorzéj, żeś zabił nie złodzieja, ale Pana Marskiego.
Kokoszkiewicz.
Marskiego?
Klara.
Karol! Karol mój zabity! przebóg co ty mówisz?
Zuzia (płacząc).
Prawdę, prawdę mówię — taki młody, taki miły, taki ładny, teraz trup.
Klara.
Ha zabójco! ha morderco! bądź przeklęty! niech krew niewinna padnie na twoją obrzydłą głową!
(Wybiega.)