Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VIII.djvu/251

Ta strona została przepisana.
Dowmund.

Nie potrzeba, nie trać czasu, pisz. (dyktuje) „Kochany Panie Marski, przyjmuję z ukontentowaniem prośbę twoją o rękę panny Klary Mileckiej, zostającéj pod moją opieką. Jako opiekun daję zupełne zezwolenie i czekam cię z obiadem w niedzielę.“ Teraz datę daj wczorajszą i podpisz.

Kokoszkiewicz.

Do nieboszczyka?

Dowmund.

Ale nie, podpisz siebie: Kasper Kokoszkiewicz manu propria.

Kokoszkiewicz (kończąc).

Manu propria.

Dowmund.

Teraz trzeba kartkę przeklętą wyjąć z kieszeni nieboszczyka, a na jéj miejsce włożyć tę, którą teraz napisałeś. Jak będą z urzędu oglądać trupa, znajdą przy nim kartkę, która dokładnie udowodni, że Marskiego zabić nie chciałeś, bo tego się nie zabija, kogo się chce ożenić i kogo się na obiad zaprasza.

Kokoszkiewicz.

Nie mógłby jeść obiadu, wielka prawda, zatém umyślnie nie zabiłem. — Odetchnąłem Bogu dzięki.

Dowmund.

No idźże teraz prędko, nie tracąc czasu i odmień kartkę w kieszeni.

Kokoszkiewicz.

Ja mam pójść do trupa, dotknąć go się, nie, nie pójdę.