Dam ci dwa.
A ba!
Trzy.
No, dostaniesz pięć, a zwiń się prędko i zręcznie.
O Boże, jakże ja to zrobię.
Ja zaś pójdę i we drzwiach stanę, aby zatrzymać w razie gdyby kto z urzędu chciał wejść do domu.
Dobry koncept, nie ma co mówić, hokus pokus z karteczkami. Za tę radę i za pomoc bodaj sto lat żył — muszę mu nawet kiedyś co i obiecać, Jaś kochany. (p. k. m.) No, bezpiecznym teraz być mogę i Sąd mnie pewnie uniewinni, ale jednak... ja zastrzeliłem, zabiłem z palnéj broni i sumienie wołać będzie: moją sprawką jest śmierć jego. (p. k. m.) O mój Boże, jakież teraz będą nocy moje? czyliż będę mógł spać, czyliż nie będę słyszał jęków, czyż nawet jego duch o północy w białém prześcieradle przy mojém łóżku stawać nie będzie?.. O okropnie! włos mi staje na głowie, krew się ścina, mrozi dreszcz... ale gdzież są, gdzie są wszyscy? Spojrzę