Ta strona została przepisana.
SCENA IV.
Baron (sam — zadzwoniwszy na lokaja)
Herbaty. (Zacierając ręce.) To myśl!.. to zwrot!.. śmiały marsz flankowy,
Jakby rzekł nasz jenerał. (Wnoszą śniadanie) Odparli od głowy,
Dalej w bok! z boku marsz! marsz. (Śmiejąc się.) Na honor, żołnierze
Mają czasem wyrazy, że ochota bierze...
Co za myśl!.. Monti człowiek szczodrości książęcej
Da coś synowcom — może (śmiejąc się) czterdzieści tysięcy,
Co? (zaciera ręce.) Bo chociaż to niby ręka rękę spłaci,
Jednak, posag w przyszłości — czas płaci, czas traci,
A beatus qui tenet, powiedział Pan Benet.
(Zobaczywszy Pamelę, krzywi się, potem z uśmiechem wita, podając rękę.)
Pamela!.. tu tak wcześnie! Gość niespodziewany.
SCENA V.
Baron, Pamela.
Pamela.
A ja dodaję jeszcze, gość niepożądany.
Baron.
Tego pewnie nie myślisz.
Pamela.
Jestem przekonaną.
Aby zastać Barona, potrzeba wstać rano,
Aby zaś mnie odwiedził, o tem ani mowy.