Ta strona została przepisana.
Baron.
Ach, nie serca to wina, ale raczej głowy.
Już zawrotu dostaję w pracy wieczném kole.
Mogę służyć herbatą?
Pamela.
Dobrze, bo przy stole
Rozmawia się swobodniej.
Baron (siadając.)
Gospodaruj proszę.
Pamela.
Kto z kim chleb łamie, chce zgody jak wnoszę.
Baron.
Zawsze piękna i świeża...
Pamela.
Pogoda jesieni.
Baron.
Twoje dotknięcie, w nektar ten napój przemieni.
Pamela.
Słuchaj Panie Baronie, na co to te słowa,
W których myśl rzeczywista, mizernie się chowa.
Których, jak fałszywego widocznie banknota
Przyjąć nie może nawet najgłupsza głupota,
Chyba tylko dlatego, aby zmieszać z błotem
I bezczelne oblicze obrzucić niem potem.
Baron.
A zawsze sardoniczna. (Zbliżając swoją filiżankę.) Troszeczkę śmietanki.
Cóż wczorajsza opera?