Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom X.djvu/031

Ta strona została przepisana.
Baron.

Za pozwoleniem. A zatem do rzeczy.
Pan A bogaty — Pan B ledwie że nie w nędzy,
Lecz od Pana A nie chce przyjmować pieniędzy.
A Pan A pragnąc gwałtem wesprzeć go w potrzebie,
Postanowił przyjaźni ofiarować siebie,
Bo postanowił córkę Pana B zaślubić.
Ach, przyjaźnią tak szczytną świat się może chlubić!

Pamela.

Ja oprócz Panny, innej nie widzę ofiary,
Bo Panna pewnie młoda, bogacz pewnie stary.
I cóż nas dziwić mogą te zwyczajne targi,
Czyż świat wysłucha kiedy tajnej serca skargi?!

Baron.

Niech skończę. Jest okoliczność, co istotnie zmienia
Czyn Pana A, w ofiarę godną podziwienia,
Bo jego serce z dawna zajęte miłością
Do osoby, błyszczącej rozumem, pięknością,
Z którą... niejaki związek... mówiąc między nami...
Stał mu się świętym. (Podając.) Mogę służyć biszkoktami?

(Pamela odtrąca podany talerzyk z biszkoktami, tak że wypada z rąk Barona i tłucze się na ziemi.)
Pamela.

Cóż to? czym jest szalona abym wierzyć miała
Twoim baśniom bez sensu, abym nie wiedziała
Że tym głupim A, B, C, tyś, nie kto inny.

Baron.

Jesteś dziś za nerwowa... jeżelim jest winny...

Pamela.

Przyznajesz wiarołomny! hipokryto podły!
Ale jeżeli niechcesz aby mnie przywiodły