„Baronowi Markowi Mortara najlepszemu i najdawniejszemu przyjacielowi jako upominek przesyła Kapitan Monti.“
Ha!.. rewolwer! (ciszej) rewolwer! (jeszcze ciszej) rewolwer! w mym domu!
Od Montego! przez pocztę... cios straszny... strzał gromu!
Rewolwer najprawdziwszy!.. Ale cóż się trwożę?!
Broń i list, jak najprędzej w policyi złożę.
Tak. Ale czy Montego nie pogorszę sprawy?..
Ha?.. to niech i pogorszę! (Idzie do stołu bierze rewolwer i znowu kładzie.) Mogęż bez obawy
Ściągnąć na się uwagę... bankier smaczny kąsek...
Będą śledzie mój z Montim przyjacielski związek.
Będą śledzić stosunki... gmerać w mej przeszłości...
Nie, nie, rzecz niebezpieczna... Gdybym... gdzie... w skrytości..
Dobrze! Najlepiej! Rzeka pod mym oknem płynie...
Wrzucę corpus delicti... Niech na wieki ginie!
Stało się — dzień feralny, okoliczność rzadka.
I pocztym nie wyprawił. (Siada do biura potém wstaje.) Strasząca zagadka!
Na co mi tę broń przysłał ten wartogłów stary?
Jakie mógł mieć powody — jakie ma zamiary?