Margrabina Belcampo sprzyja mi łaskawie,
Może być nam pomocną w naszej spólnej sprawie.
Lecz w tej wczesnej godzinie nie przyjmuje damy,
Napiszę więc bilecik, wręczysz go jej samej.
Możesz mówić otwarcie, będzie cię słuchała
Bo lubi wszystko wiedzieć i pomódz by chciała.
Przez ogród bardzo blizko, będziesz tam w minucie.
Chodźmy, w Bogu nadzieja.
Smutne mam przeczucie,
Że czas tylko tracimy szukając gdzieś rady.
Lżej trafiłbym do końca, ostrzem mojej szpady.
Dziś jakoś krótsze schody, jakoś wyższe progi...
Nie wiem co to jest — chciałem już wracać z pół drogi.
Trzęsą się łydki moje — zginają kolana,
Po grzbiecie przelatuje jakaś dreszcz nieznana...
A przytém, zdaje mi się, że się trochę boję.
Oby już koniec wzięło to poselstwo moje.
Na co téż Baronowi te harce wyprawiać?!
Samochcąc szukać guza i drugim nabawiać?!
I cóż Pani Pameli zarzutem się stanie?
O Boże! z Panią Barbi co za porównanie!
Pani Pamela jeszcze jak to mówią jara,
Pani Barbi nie młoda, nawet troszkę stara.
Pani Pamela miła, jeszcze czasem ładna,