Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom X.djvu/097

Ta strona została przepisana.
Baron.

Nie mam dziś przy sobie.

(Zdejmuje kapelusz i z ukłonem.)

Baron Mortara, bankier — firma wielce znana.

Oficer.

Tak!... Mortara i bankier... (Odbiera bilet.) Bądź zdrów.

Baron.

Sługa Pana,
Uniżony, najniższy!

Oficer.

Ale radzę szczerze,
W altany nie zaglądaj mój Panie bankierze
Mógłbyś wziąć większy procent niż go brałeś kiedy.

(Odchodzi.)





SCENA IV.
Baron potem Chłopcy później Paolo.
Baron (po krótk. milcz.)

Ach jabym brał i mniejszy, bylem wylazł z biedy.

(Po krótk. milczeniu.)

Jak się pozbyć tego psa, tego rewolwera?..
Jak go chcę schować, sto ócz ze wszech stron poziera.
Rzuciłbym gdzie do dziury... a nuż pies wystrzeli.
Hm... hm... właśnie w tém miejscu, tu, przeszłej niedzieli,
Skradli mi chustkę... może... jak szczęście dopisze,
Skradną mi i rewolwer. Tam jakieś urwisze