Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom X.djvu/099

Ta strona została przepisana.
Baron (na przodzie sceny macając kieszeń.)

Zjedz djabła! Chustkę ukradł, rewolwer zostawił.
Lecz nadziei nie tracę bo się gładko sprawił,
Ale muszą mieć pomoc, starania dziecięce.

(Odpina surdut, siada na krzesełku, połę w której rewolwer, spuszcza po za krzesło, Dziennik w ręku, niby zasypia. Chłopiec żebrak ten sam ale na kulach, drugi za nim, zbliżają się powoli.)

Byle z mojej kieszeni przeszedł pies w ich ręce,
Niech potem złapią, ćwiczą, moja rzecz skończona,
Jak się zaprę własności i któż mnie przekona.

Chłopiec (innym głosem.)

Paniczeńku, szczęść wam Boże!
Obdarujcie też kaleczkę
Co zarobić nic nie może.
Ja mam biedną babunieczkę,
Matkę ślepą, siostrę głuchą
I tatunia z nogą suchą,

(Coraz ciszej i bliżej.)

Matkę głuchą, siostrę suchą,
Głuchą... suchą... suchą... głuchą.
(Sięga po zegarek.)

(Baron chrapnął, poprawił się i zasłonił ręką zegarek. Chłopiec w tył odskoczył.)
Chłopiec (znowu zbliżając się coraz ciszej.)

Obdarujcie też kaleczkę,
Ja mam biedną babunieczkę.
Matkę głuchą, siostrę ślepą,
Ślepą, ślepą, głuchą, głuchą... i t. d.

(Drugi chłopiec wyciąga rewolwer i obadwa odbiegają.)