Ta strona została przepisana.
A jak przymknę powieki, Monti w oczach staje,
Monti już z brodą po pas, ze sztyletem w dłoni...
Konspiracya czysta!.. Niechże Pan Bóg broni!
SCENA II.
Baron, Pamela (wchodząc spiesznie.)
Pamela.
Ach Marku, coś ty zrobił!...
Baron.
Chciejże skargi, żale
I przekleństwa, na później odłożyć wspaniale.
Pamela.
Niewdzięczny, już ja teraz nie mówię o sobie,
Ale o niebezpieczeństwie co zagraża tobie.
Baron.
Mnie?.. Otóż się nie boję. (Śmieje się.) Straszysz mnie daremnie. (Śmieje się.)
Cóż?.. Mówże!..
Pamela (biorąc go za rękę.)
Patrz mi w oczy. Gdyś wyszedł odemnie,
Gdzieś był? Milczysz? Więc prawdą owa wieść straszliwa,
Która już całe miasto jak strzała przeszywa?!
Baron.
Jakaś bajka?
Pamela.
Nie bajka. Wychodzę z kościoła,
Pani kontrolorowa Rossi na mnie woła: