Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom X.djvu/110

Ta strona została przepisana.

Chcąc zbałamucić, rzekłem: Monti jest w Turynie.
— Jeżeli nie w Modenie, jeden człowiek zginie —
Odpowiedział i odszedł.

Baron.

Negrego oddalę,
Ale gorsze zdarzenie niespodziane wcale.
Monti przyjechał.

Paroli.

Monti przyjechał.

Baron.

W tej chwili.

Paroli.

A więc do nóg upadam, wszystkośmy stracili.

Baron (zatrzymując go.)

Nie, nic nie stracone, byleś oświadczył potem,
Przed Excelencyą, żem nie wiedział o tém.

Paroli.

Ech mój Panie Baronie, nie trać słów daremnie,
Z jakąś niby opieką drwiłeś sobie ze mnie.
Zapragnąłeś posagu, chciałeś w lot ustrzelić,
Dlatego testamentu wzbraniałeś udzielić.
Że mnie zaś o rzecz idzie a nie o powody,
Udawałem głupiego przy zawarciu zgody.
Teraz nowe wybiegi. Czegóż mam być świadkiem?

Baron.

Że go nie przyjmę, gdyby przyszedł tu przypadkiem,
Że póki na nim cięży jakieś oskarżenie,
Póty ja go znać nie chcę.