Ta strona została przepisana.
Monti (śmiejąc się.)
Lecz zacóżeście pod sąd malarza wsadzili?
Baron.
Nie my, lecz żona.
Pamela.
Właśnie w Podesty salonie,
Śmiano się z myłki. Zamiast w Sandora ustronie,
Wpadli do Salvandora i z przybytku sztuki,
Zabrali halabardę, dzidę i dwa łuki.
Żona, trwogę niewczesną rozniosła po mieście.
Barbi.
Com słyszał powtórzyłem, że naraża życie,
Ten, co broń zakazaną chowa, mianowicie:
Wiatrówki, rewolwery, szpady et caetera.
Monti (do Barona.)
A propos! kontent jesteś z mego rewolwera?
Baron (przestraszony, oglądając się.)
Monti! Monti! człowieku!..
Monti.
Wielkiem on zjawiskiem.
Z pięciu rurek raz po raz, za palca pociskiem,
Wyskakuje cudownie cygar już obcięty
I zapalony razem.
Baron.
Zatem ten przeklęty
Rewolwer, nie rewolwer?
Monti (śmiejąc się.)
Rewolwer blaszany!