Chcę być Panią mojego majątku.
Wspólnie nim zawiadywać będziemy.
Wspólnie, ale gdzież gwarancya, że wspólnie?
To rzecz adwokata, określić dokładnie. Pan Leon Chwiejski, jak mnie wieści dochodzą, może większą na pozór dać Pani gwarancyą. Jest człowiek uczciwy i ma dobrą a raczej dużą wieś. Ależ o mój Boże! co to teraz wieś znaczy — kłopot nic więcej — nieustanny tyfus agronomiczny; pracujesz rok cały, a jak przyjdzie do zbioru: gorączka, a najczęściej konsumpcya.
To rzecz męża.
Rzecz przyjemnego, albo nieprzyjemnego pożycia. Na wsi teraz każdy jest bezwzględnym panem, a właściciel tylko sługą i niewolnikiem zobowiązań nigdy nie odwzajemnionych.
I wieś ma swoje zalety.
Żadnych, żadnych, ręczę Pani. Tam kradnie, kto może i to nie jutro ale dziś zaraz — wszędzie zawiść i nienawiść. A te ciągłe szykany niższych urzędników a te nienasycone żołądki powiatowe, a to nie-