Jakże te kartofle pachną. (Wstaje i przechadzając się w głębi głośno.) Co mnie mogą interesować smutne wypadki pańskiego życia.
Ja też nie opowiadam Pani — ja mówię do siebie — monolog. Niema tragedyi bez monologu, zacząwszy od sławnego monologu Hamleta: „być albo nie być.“
Aż do kartofli.
Może Pani kiedy o tem słyszała?
O kartoflach?
Nie o Hamlecie.
Jak o żelaznym wilku. (Na stronie.) Jak te kartofle pachną. (Odchodzi w głąb.)
A co w mojem przeznaczeniu... ja mówię to do siebie... monologuję... Co w mojem przeznaczeniu najprzykrzejszego, najokropniejszego, najboleśniejszego, że wszystkie moje damy wyratowane przezemnie tak wielkiem poświęceniem, nie wyszczególniały się ani młodością, ani powabami duszy ni ciała. Fatum!
Zapaliłbym cygaro, ale stara dewotka będzie wrze-