Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom X.djvu/171

Ta strona została przepisana.
Pani (na stronie.)

Jakże te kartofle pachną. (Wstaje i przechadzając się w głębi głośno.) Co mnie mogą interesować smutne wypadki pańskiego życia.

Pan.

Ja też nie opowiadam Pani — ja mówię do siebie — monolog. Niema tragedyi bez monologu, zacząwszy od sławnego monologu Hamleta: „być albo nie być.“

Pani.

Aż do kartofli.

Pan.

Może Pani kiedy o tem słyszała?

Pani.

O kartoflach?

Pan.

Nie o Hamlecie.

Pani (ironicznie.)

Jak o żelaznym wilku. (Na stronie.) Jak te kartofle pachną. (Odchodzi w głąb.)

Pan.

A co w mojem przeznaczeniu... ja mówię to do siebie... monologuję... Co w mojem przeznaczeniu najprzykrzejszego, najokropniejszego, najboleśniejszego, że wszystkie moje damy wyratowane przezemnie tak wielkiem poświęceniem, nie wyszczególniały się ani młodością, ani powabami duszy ni ciała. Fatum!

(Chce się położyć na ławie i znowu siada — opierając głowę na łokciach na stronie.)

Zapaliłbym cygaro, ale stara dewotka będzie wrze-