Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom X.djvu/174

Ta strona została przepisana.
Pani.

Śpisz Pan?

Pan.

Nie.

Pani (zawsze odwrócona.)

Proszę Pana, która godzina?

Pan
(z głośnem westchnieniem odpina paltot i dostaje zegarek.)

Pół do drugiej. (Spojrzawszy na Panią.) A! a! (Zdejmuje czapeczkę i mówi do siebie półgłosem.) I ja spałem głupi!

Pani (układając loki.)

Która? proszę Pana.

Pan.

Pół do drugiej. (Zdejmuje paltot i na stronie.) Ależ bo to coś bardzo ładnego... Dalibóg bardzo ładnego... i ja głupiec, osioł, cymbał, ja spałem.

Pani (po krótk. milcz.)

Dalekoż jeszcze do dnia?

Pan.

Zdaje mi się, że będzie parę godzin. (Na stronie) Ależ bo to ładna! Bodajem nigdy nie zasnął.

Pani.

O dla Boga! jeszcze parę godzin.

Pan.

Ale kapelusz jak widzę zawadza Pani.

Pani.

Bynajmniej.